7.9K views, 34 likes, 15 loves, 8 comments, 8 shares, Facebook Watch Videos from TVP Kultura: Czy myślicie, że RENI JUSIS kiedyś Was znajdzie? 朗
Reni Jusis odpadła w pierwszym odcinku najnowszej edycji programu Taniec z Gwiazdami. Artystka, tak samo, jak widzowie show, nie kryła swojego zaskoczenia werdyktem. Po programie wraz ze swoim tanecznym partnerem nagrali pełne emocji Instastory, w którym wyrazili swoje niezadowolenie z wyników głosowania. Nie zgadzamy się z tym. Uważamy, że jest to totalnie niesprawiedliwe – mówiła nami pierwszy odcinek najnowszej, 10. już edycji programu Taniec z Gwiazdami. W tym sezonie stacja Polsat postawiła na naprawdę duże nazwiska. Zaangażowano Barbarę Kurdej-Szatan i Reni Jusis. To one miały być największymi gwiazdami show, jednak przygoda drugiej z nich właśnie się zakończyła. Odpadnięcie piosenkarki było dla niej wielkim szokiem, tak samo, jak dla internautów, którzy swoje oburzenie wyrażali w komentarzach. Reni Jusis o Tańcu z GwiazdamiMimo że Reni Jusis była jedną z większych gwiazd najnowszego sezonu programu, to niespodziewanie odpadła w pierwszym odcinku. Było to niemałym zaskoczeniem, ponieważ jej taniec został dość dobrze oceniony przez jurorów, gwarantując jej tym samym miejsce w pierwszej połowie tabeli. Porażka spadła na Reni Jusis jak grom z jasnego nieba. Kompletnie się tego nie spodziewała, a tuż po zakończeniu odcinka nagrała emocjonujące wideo. Jest nam strasznie przykro, nie będziemy tego ukrywać. Dziękujemy wam wszystkim, że byliście z nami, że pisaliście do nas wiadomości (…) Nie wierzymy w to, co się wydarzyło. Nie zgadzamy się z tym. Uważamy, że jest to totalnie niesprawiedliwe – słyszymy na nagraniu. Reni Jusis może liczyć na wsparcieWiadomość o tym, że to właśnie Reni Jusis ma opuścić program była dla internautów niemałym zaskoczeniem, a dla części z nich nieporozumieniem. Jak to się stało, że największa gwiazda programu odpada w jego pierwszym odcinku? Internauci wyrazili swój sprzeciw wobec werdyktu telewidzów oraz wsparcie dla artystki pod jej najnowszym zdjęciem na Powinnaś wygrać ten program!!! Jest mi źle, że to już koniec. Świat się pomylił.– W tym momencie powinni zmienić nazwę programu, bo już nie ma tam ani jednej gwiazdy!– Jestem zła! To był piękny występ i uważam, że to zwyczajnie niesprawiedliwe – piszą w Jusis może również liczyć na wsparcie innych gwiazd. W komentarzach komplementowali ją również Julia Wieniawa, Kayah, Radek Pestka, czy wam jak się podobała Reni Jusis?Zobaczcie jej występ: ZOBACZ TEŻ:Pies to wielki przyjaciel, ale i wydatek. Koszty mogą zdziwićAnny Kalczyńskiej w żałobie. Gwiazdę wspierają inne sławy, wzruszające gestyPiotr Woźniak-Starak pochowany w Fuledzie. Tak wygląda jego niezwykły gróbJolanta Kwaśniewska w młodości wyglądała olśniewająco. Na starych zdjęciach ma długie włosyKobiety oszalały na punkcie sukienki Kasi Cichopek. Ten krój to absolutny hit tej jesieniZbigniew Wodecki nie był aniołkiem? Romanse i skandale z królem polskiej piosenki w roli głównej
Z nową partnerką bywa nie tylko w modnych trójmiejskich klubach i na lokalnych domówkach, ale i na plaży. Tomasz makowiecki jeszcze nie ma biografii na filmwebie, możesz być pierwszym który ją doda! He has been married to reni jusis since august 8, 2008. Последние твиты от tomasz makowiecki (@punc14tomasz).Reni Jusis, artystka kojarzona głównie ze sceną klubową i muzyką elektroniczną, 14 lipca wydała swój dziewiąty album. Data premiery nie jest przypadkowa, tego dnia bowiem obchodzone jest Święto Narodowe Francji. Na krążku znalazło się czternaście francuskich utworów, które ukochała wokalistka. W rozmowie z Ofeminin opowiedziała nie tylko o pracy nad albumem, ale też o wpływie pandemii na jej życie, muzycznym rozwoju oraz potrzebie wolności i poszanowania innych. Krążek "Je Suis Reni" powstał w trakcie pandemii. Artystka nazywa projekt rodzinnym, ponieważ w jego stworzenie byli zaangażowani jej najbliżsi "Przestałam się boksować sama ze sobą, mieć oczekiwania wobec innych. W takich chwilach trzeba schować ego i wsłuchać się w siebie" Na lirycznym albumie znalazły się również takie utwory, których artystka nie lubiła Reni Jusis nie pozostaje obojętna na wydarzenia w kraju i prawa osób LGBT+. Niedawno zagrała koncert w ramach Miesiąca Dumy "Nastroje społeczne nie są spokojne. Mamy XXI wiek, a wciąż musimy walczyć o podstawowe prawa człowieka. To naprawdę zatrważające, gdy widzę, ile jest jeszcze do zrobienia" Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Sylwia Chamera: Twój najnowszy album nosi tytuł "Je Suis Reni". Kim jest Reni w 2021 r.? Reni Jusis: Zauważyłam i zaakceptowałam swoją nadwrażliwość. Dosłownie i w przenośni zrzuciłam zbroję. Do tej pory zasłaniałam się muzyką elektroniczną i intensywnymi bitami, chciałam pokazać, że jestem silną osobą. W trakcie pracy nad najnowszym albumem pojawiło się wiele wspomnień, przebłysków z przeszłości, nostalgicznych wędrówek. To było bardzo wzruszające. Do tej pory żyłam w nieustannym biegu między płytami a koncertami. Niektóre muzyczne wydarzenia odbywały się nawet o drugiej w nocy. Czułam się mocno wyeksploatowana psychicznie i fizycznie. Podskórnie czułam, że chcę odpuścić. Wydaje mi się, że lockdown, przysłużył się dodatkowo tej decyzji, żeby zwolnić i zająć się liryczną płytą. W wywiadach podkreślasz, że "Je Suis Reni" jest projektem rodzinnym. Francuska muzyka, moda, kinematografia, sztuka, zawsze były oknem na świat w moim domu. Moja mama jest frankofilką, to od niej zaczęło się zainteresowanie kulturą francuską. Gdy po jednym z koncertów pojawił się pomysł zinterpretowania moich ukochanych francuskich utworów na nowym albumie, zareagowała bardzo entuzjastycznie. Można powiedzieć, że jest matką chrzestną tego projektu. Z kolei moja siostra wyjechała do Francji 15 lat temu i pozostaje tam do dzisiaj. Podczas pracy nad albumem konsultowałam z nią online kwestie językowe. To wspólne działanie bardzo nas do siebie zbliżyło, chyba nigdy nie spędziłyśmy razem tyle czasu, co w trakcie pandemii. Podobnie było z mamą, która na ten czas przeniosła się do mnie. Przedstawiałam bliskim swoje koncepcje, omawialiśmy wybory, pomysły. Zobacz również: Margaret: "Robię muzykę, ale jestem też kobietą i to zmienia wszystko" W trakcie lockdownu więcej mówiło się o kłótniach i rozstaniach, aniżeli o rodzinnych zbliżeniach. Wiem, że ciągłe przebywanie ze sobą w tak trudnych okolicznościach często wywołuje konflikty, ale w naszym przypadku było zupełnie na odwrót. Całe zdarzenie bardzo nas zjednoczyło. Wiedzieliśmy, że mamy tylko i aż siebie. Zrozumieliśmy, że jest to szansa na zbudowanie bliższej relacji, na zaprzyjaźnienie się z samym sobą. Po okresie frustracji, strachu i poczuciu braku bezpieczeństwa, nauczyło mnie to wielkiej pokory i życia z dnia na dzień. Teraz, gdy planuję koncerty, staram się nie wybiegać dużo do przodu, bo zwyczajnie nie wiem, co przyniesie przyszłość. Reni Jusis wydała nowy album "Je Suis Reni" / Foto: Agata Serge Foto: Materiał prasowy Jakie to uczucie odkrywać swoją rodzinę na nowo? Było to możliwe być może dlatego, że pracowałam nad tym, aby stać się bardziej empatyczna. Wyjść z większym zrozumieniem dla drugiej strony. Przestałam się boksować sama ze sobą, mieć oczekiwania wobec innych. W takich chwilach trzeba schować ego i wsłuchać się w siebie. Cały czas się tego uczę. Staram się też uczyć rozładowywać złość i agresję. Jak do tego doszłaś? Takie rzeczy nigdy nie dzieją się w jednej chwili, to długi proces. Zawód artysty jest pewnego rodzaju ucieczką do świata marzeń i fantazji, jak najdalej od rzeczywistości, problemów, od dorosłości. Tak było też w moim przypadku. Zawsze, gdy coś działo się w moim sercu, siadałam do pianina i odpływałam. Może to brzmi trywialnie, ale dopiero teraz mam poczucie, że stałam się dorosłą osobą i wzięłam odpowiedzialność za swoje wybory. W jaki sposób macierzyństwo na wpłynęło na ciebie jako artystkę? Okazało się, że jestem bardziej zero-jedynkową osobą. W chwili, gdy pojawiły się dzieci, chciałam w pełni skupić się na nich. Zrobiłam sobie siedmioletni urlop macierzyński. Pod względem zawodowym to była bardzo śmiała decyzja, trudno jest bowiem wrócić po takim czasie na scenę. Jednak chciałam być przy nich, gdy stawiały pierwsze kroki, gdy mówiły pierwsze słowa. Teraz mają już 9 i 11 lat i są już dosyć samodzielne. Wyznaję zasadę wolnościową, szanuję ich wybory, decyzje. To co mogę zrobić, to towarzyszyć im i pomagać w znalezieniu pasji w życiu. Ogromną przyjemność daje mi ich obserwowanie, gdy zatracają się w rysowaniu, czytaniu. Mają swoją przestrzeń, w której mogą się schronić. W moim domu stoi mnóstwo instrumentów, ale na razie ich nie interesują. Czy pogłębiasz zainteresowania swoich dzieci? Mam świadomość, że ich zainteresowania mogą trwać krócej lub dłużej. Tak też trochę patrzę na swoje dzieciństwo. Przez moment zajmowałam się fotografią, później szkicowałam modę, chwilę później robiłam coś zupełnie innego, ale wciąż wracałam do muzyki. Nie widzę w tym niekonsekwencji. Kwestie wolnościowe oraz poszanowanie wyboru innych zawsze były dla mnie niezwykle istotne. Niedawno zagrałam koncert w Poznaniu z okazji Miesiąca Dumy. To była jedna z bardziej entuzjastycznych imprez, w jakiej brałam udział, w pewnym momencie poczułam się jak w Berlinie. Otaczał nas kolorowy i kipiący pozytywnymi emocjami tłum. Cieszyłam się, że takie wydarzenie odbyło się w mieście, które znam od podszewki, bo studiowałam tam. Oprócz tego znajduję wiele inspiracji w sieci, również na Instagramie. Obserwuję "Queerowy Feminizm" oraz "Jak wychowywać dziewczynki?". To są strony, które mnie wiele uczą. Przede mną nowy rozdział w życiu, bo moje dzieci stają się nastolatkami. Jestem z pokolenia tematów tabu, gdy dzieci wychowywało się pod hasłami “nie rób tego”, "nie rób tamtego" - bez wytłumaczenia kontekstu. Gdy pomyślę sobie, jaka różnica jest między naszym a nowym pokoleniem, cieszę się, że dzisiejsi rodzice rozmawiają ze swoimi pociechami, a one z kolei mogą zadawać pytania bez obaw o to, że zostaną wyśmiane. Taką przynajmniej mam nadzieję. W dzieciństwie miałaś poczucie, że nie możesz zadawać jakiegoś pytania? Byłam bardzo cichym i nieśmiałym dzieckiem, które komunikowało się ze światem, grając na pianinie. Moja mama była dosyć zapracowana, tata nie był zainteresowany rozmowami. Wydaje mi się, że żyłam głównie muzyką. Mogłam podejmować próby rozmowy, ale oprócz szacunku do rodziców, to były czasy dystansu i krępowałam się rozmawiać z rodzicami. Możesz powiedzieć coś więcej na temat wyboru piosenek do albumu? Wiele godzin poświęciłam na przesłuchiwaniu muzyki francuskiej z różnych lat. W końcu doszłam do wniosku, że największy sentyment budzą we mnie kompozycje z lat 60. i 70-tych. Wybrałam 50 ulubionych utworów, nagraliśmy około 20, w końcu 14 znalazło się na płycie. Część odrzuciliśmy, niektórych nie mogliśmy nagrać ze względu na niemożliwość uzyskania praw. Mam nadzieję, że jesienią uda się nam zrobić reedycję płyty i uwzględnić je na krążku. Starałam się wnieść do wszystkich utworów coś swojego. 50 utworów to dość sporo. W jaki sposób je eliminowałaś? Wspólny mianownik był bardzo prosty - chodziło o emocje, które we mnie wzbudzały, wzruszenie, nostalgię. Przykładem może być utwór "La rua Madureira" włosko-francuskiego wokalisty Nino Ferrer, który nagraliśmy razem z Łukaszem Garlickim. Łukasz jest wszechstronnie utalentowanym artystą, emocjonalnie związanym z Francją, jego mama się tam urodziła. Współpraca z nim była wielką przyjemnością. Utwór opowiada o tragicznej miłości, ale też sama historia życia artysty szalenie nas wzruszyła. Był tam ładunek emocjonalny, którego potrzebowaliśmy. Łukasz zaproponował, że zinterpretuje piosenkę również obrazem. Zrealizował go przy pomocy kamery VHS. Z kolei producent albumu, Michał Przytuła, z którym muzycznie idę ramię w ramię już od ponad 20 lat, rzucił mi wyzwanie, aby nagrać utwory, których nie cierpię. Stąd na płycie znalazł się bardzo znany i ograny na wiele sposób kawałek "Voyage Voyage". Ma jednak wyjątkowy, poetycki tekst, dlatego zdecydowaliśmy się pokazać jego lirykę i zrobić z niego refleksyjną balladę. Drugim był "Le Temps Est Bon" Isabelle Pierre. Ta piosenka zawsze wydawała mi się szalenie infantylna, z kilkoma zdaniami powtarzanymi w kółko. Na nią również znaleźliśmy sposób - zrobiliśmy z niej letnią, słoneczną impresję. To ciekawe, że wspomniałaś o "Voyage Voyage", w końcu wykonywałaś ten utwór już wcześniej. Tak, po raz pierwszy wykonałam go podczas koncertu dla lekarzy. To było spontaniczne przedsięwzięcie, gdy wszyscy byliśmy zamknięci w domach. Łączono się z artystami online, by mogli zaprezentować swoje utwory. Pamiętam, że przez kwestie techniczne jakość dźwięku była fatalna, ale nie to było najważniejsze. Liczyło się, że mogliśmy się razem zobaczyć, przesłać w świat pozytywną wiadomość. Czy na muzyczny i twórczy luz wpływ miała wieloletnia obecność w branży? Bardzo trudno jest uprawiać jeden gatunek muzyczny przez dwie dekady. W ogóle uprawianie zawodu kreatywnego czy związanego z jakąkolwiek sztuką, związane jest z ryzykiem wypalenia czy rutyną. Płytą "Je Suis Reni" zatoczyłam koło, ponieważ w 2009 r. nagrałam "Iluzjon", akustyczną płytę z balladami. Tamten album również był sposobem na to, by zdystansować się do elektroniki, zatęsknić za nią i naładować baterie. Po dwunastu latach poczułam, że to dobry czas, by znów się wyciszyć i wrócić do korzeni. W rozmowie z siostrą uznałyśmy, że jedną z pierwszych francuskich piosenek, która wywoływała w nas wielkie emocje był motyw z francuskiej kreskówki "Biały delfin Um". Niesamowita kompozycja Michela Legranda i Władimira Cosmy. Muzyka podkreślała emocje filmu i bardzo się cieszę, że mogłam ją ponownie zinterpretować na albumie. Pozwoliło mi to też zrozumieć, jakie mam korzenie muzyczne. Mam wykształcenie klasyczne, a oprócz tego mam wielki szacunek dla jazzu, muzyki soulowej, filmowej, orkiestrowej i akustycznej. Czy myślisz już o nowej płycie? Tak, mam już wybranego producenta, pojawiły się pierwsze pomysły na kompozycje. To nie będzie płyta stricte elektroniczna, raczej eklektyczna. Gdy nasycę się już "Je Suis Reni", zacznę pisać teksty na nowy album. Nie ukrywam, że potrzebuję odwagi, by opowiedzieć o tym, co przeżywam. "Je Suis Reni" pomogła mi się schronić za cudzymi tekstami. Lubię być sługą poetów. Jest wiele osób, które piszą świetne teksty, robią to lepiej ode mnie. Podczas pracy nad albumem "Ćma" współpracowałam Weroniką Lewandowską i z Jackiem "Budyniem" Szymkiewiczem, który napisał "Zabierz Mnie Na Pustynię Bez Postów". Utwór był zainspirowany Strajkiem Kobiet, pomógł nam wyrazić wtedy nasze emocje. Sama płyta była również bardzo ekspresyjna, byłam wówczas bardzo nabuzowana. W "Świętej Wojnie" śpiewałam "Kochanie, zaopiekuj się dziećmi, bo wyruszam na front i nie wiem, czy wrócę". To było bardzo intensywne i po tym wszystkim musiałam się uspokoić, wyciszyć. Choć nastroje społeczne nie są spokojne. Mamy XXI wiek, a wciąż musimy walczyć o podstawowe prawa człowieka. To naprawdę zatrważające, gdy widzę, ile jest jeszcze do zrobienia. Pandemia miała na to wpływ? Z jednej strony mam wrażenie, że zrobiliśmy się bardziej agresywni, co widać w komunikacji. Z drugiej strony szukamy balansu, chcemy zrównoważyć agresję. Pojawiło się sporo empatii, wzmocniły się relacje lokalne, jak np. od czasów lockdownu nadal najbardziej lubię robić zakupy w małych osiedlowych sklepach, zżyłam się i bliżej poznałam tamtejszą społeczność. Pytamy innych o zdrowie, chętniej się sobą opiekujemy, jesteśmy mniej surowi. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zobacz również: 5 rzeczy, które robiliśmy przed pandemią, a teraz się brzydzimy Czy ty również byłaś dla siebie bardziej surowa? Myślę, że tak, bo zawsze byłam perfekcjonistką. Jeszcze przed lockdownem zaczęłam terapię, która bardzo otworzyła mi oczy. Nauczyłam się odpuszczać, ciągle uczę się asertywności. Cieszę się, że żyję w czasach, w których nastąpiły tak istotne przemiany, że uczymy się mówić głośno o tym, co nas dotyka, uczymy się stawiać granice. Reni Jusis wydała nowy album "Je Suis Reni" / Foto: Agata Serge Foto: Materiał prasowy Jak bycie perfekcjonistką ma się do spełnienia oczekiwań rynku? Jeżeli chodzi o twórczość i wizję artystyczną, to jestem bezkompromisowa. Możemy dyskutować o szczegółach, kwestiach promocji płyty, marketingu. Ale jeżeli chodzi o koncept, dobór utworów, aranżacja - to są kwestie, z którymi nie ma co ze mną dyskutować. Na koniec to ja podpisuję się pod płytą, również jako producentka. Nigdy nie było we mnie zgody na to, by odcinać kupony od wcześniejszych dokonań. Zawsze starałam się stawiać kolejną poprzeczkę, również poprzez wyzwania muzyczne. Gdy uprę się na jakiś pomysł, na pewno to zrobię. Jak despotyczność wpłynęła na pracę nad płytą? Z wykształcenia jestem dyrygentem chóralnym i chyba faktycznie siedzi we mnie chęć dyrygowania innymi. Ale wydaje mi się też, że jestem dyplomatką. Podczas nagrywania płyty staram się, aby proces był dla wszystkich przyjemnością i wspólnym celebrowaniem muzyki. Nie spodziewaliśmy się, że ten album odsłoni naszą wrażliwość, którą przecież często postrzega się jako słabość. Ta wrażliwość zapewne będzie miała przełożenie w koncertach. Gramy w kwartecie, ja gram na wibrafonie. Jesteśmy w trakcie prób i przearanżowania utworów na nasz zespół. 29 lipca zaczynamy w Teatrze Muzycznym w Gdyni podczas Ladies’ Jazz Festival, potem mam nadzieję ruszyć w dalsze koncerty. Łukasz Garlicki będzie do nas dołączać w zależności od tego, czy pozwolą mu na to jego filmowe zobowiązania. Zagramy również kilka utworów, które nie znalazły się na płycie, np. Zaz i Edith Piaf. Wiem, że pojawiło się już wiele wersji jej utworów, ale jest ona dla mnie symbolem francuskiej piosenki i nie mogłabym sobie tego odmówić. Można odnieść wrażenie, że album stał się twoim sposobem, by odetchnąć. Na pewno. Muszę sama ochłonąć i zastanowić, o czym tak naprawdę chcę śpiewać. Wydaje mi się, że do tej pory śpiewałam o bardzo osobistych bieżących odczuciach, ale dziś dochodzę do wniosku, że wiele rzeczy chciałabym jednak pozostawić dla siebie. Z drugiej strony nie chcę śpiewać o fikcji – chyba, że takie będzie założenie. Dlatego czekam, by ubrać myśli w odpowiednie słowa. To zawsze jest proces, do którego trzeba dojrzeć. Zobacz również: Anita Lipnicka: Lipnicka: Dom, do którego zawsze kochałam wracać, stał się więzieniem Nie można pozostać biernym na ważne wydarzenia. Bierność jest tym, co na koniec życia będzie nas najbardziej boleć. Gdy już będziemy żegnać się ze światem, wszystko, czego nie zrobiliśmy, wzbudzi w nas wyrzuty sumienia. Na szczęście budzimy się z tego marazmu. Duża zasługa w tym młodszego pokolenia, które bierze sprawy we własne ręce. A jest coś, czego żałujesz, że jeszcze tego nie zrobiłaś? Bardzo chcę założyć chór! To marzenie, które noszę w sobie od wielu lat. Mam nadzieję, że wkrótce je zrealizuję.
Tyyyle Miłości Lyrics: Każda część mego ciała zachłannie pulsuje, pulsuje / Każdy włos od nasady po końce / Przepełnione na wskroś / Przepełnione na wskroś / We mnie tyle miłości
Artystka mocno eksperymentuje z własnym wizerunkiem i twórczością Reni Jusis, a właściwie Renata Makowiecka-Jusis stała się sławna już na początku lat 90. Jej piosenki „Kiedyś Cię znajdę” czy „Zakręcona” nuciły wszystkie pokolenia Polaków, powodując że przez długie miesiące nie schodziły z list przebojów. Od tamtej pory minęło już 25 lat! Pomimo że wizerunek wokalistki wielokrotnie ulegał zmianie, jedno było niezmienne, muzyka płynąca prosto z jej serca. Reni Jusis właśnie skończyła 48. lat. Co dziś u niej słychać? Zobacz, jak zmieniała się piosenkarka na przestrzeni ponad dwóch dekad. Jak Karolina Szostak reaguje na swoje zdjęcia sprzed lat? Gwiazda przeszła dużą metamorfozę Reni Jusis – początki kariery, związki z Yaro i Janem Wieczorkowskim Urodzona 48. lat temu w Koninie Reni Jusis stawiała pierwsze zawodowe kroki w roku 1993. To wtedy występowała na scenie koszalińskiego Bałtyckiego Teatru Dramatycznego musicalu Fatamorgana. Angaż do przedstawienia okazał się dla piosenkarki o tyle ważny, że to właśnie tam zainteresowała swoim talentem i urodą producenta Jarosława Płocicę. Muzyk, którego większość publiczności kojarzy pod pseudonimem Yaro, zaproponował dwudziestolatce dołączenie do jego projektów artystycznych. Para zaczęła nagrywać wspólnie utwory (Reni Jusis robiła do nich chórki), koncertowała, w 1997 roku wydała płytę Yazzda z piosenką Rowery Dwa, ale też… zaczęła ze sobą być. Rok po wydaniu albumu Yaro na rynku ukazała się płyta i przebój o tym samym tytule Zakręcona, z którym wszyscy do dziś kojarzą Reni Jusis. Wokalistka stawiała w tamtym czasie na modne, wyrazista stroje, a na głowie miała fryzurę przypominającą rogi. Dokładnie taką samą, która 20 lat później zaczęła kojarzyć się z inną wokalistką – Sarsą. Niestety ogromne sukcesy Reni – wokalistka otrzymała kilka Fryderyków – sprawiły, że rozpadł się jej związek z Yaro. Para przestała też ze sobą współpracować. W kolejnych latach piosenkarka wydała krążki, na których zaskakiwała mieszanką popu, elektroniki i reggae. W między czasie zakochała się w aktorze Janie Wieczorkowskim, ale i ta miłość nie przetrwała długo, czego gwiazdor mocno żałował. „Reni była dla mnie ważną osobą. Rozchodziliśmy się i wracaliśmy do siebie. Istne szaleństwo. Kiedyś popełniłem błąd i straciłem ten związek. Potem żałowałem”, opowiadał wiele lat temu w VIVIE! Następnym dużym hitem artystki okazał się Magnes, który trafił do radiostacji w 2006 roku. Kilka miesięcy później gwiazda rozstała się z kolejnym partnerem Maciejem Zielińskim, dyrektorem ds. promocji Radia Eska. Wydarzenie to otworzyło jednak Reni na kolejny związek i zapoczątkowało szczęśliwy i stabilny czas w jej życiu prywatny. CZYTAJ TEŻ: Anita Sokołowska i Reni Jusis pokazały na Instagramie swoje bardzo stare zdjęcia! W słusznym celu ;) Dzieci, ślub i rozwód Tomaszem Makowieckim Był rok 2007, gdy Reni Jusis zaczęła planować wspólne życie z o 9 lat młodszym Tomaszem Makowieckim. Zakochani pobrali się rok później w podwarszawskim Konstancinie-Jeziornie. Artystów łączyło zainteresowanie do muzyki, instrumentów i ekologii. Wkrótce na świecie pojawiły się dzieci małżonków. Dziś urodzony w styczniu 2010 roku Teofil ma 11 lat, a Gaja – która przyszła na świat w lutym 2012 roku – dziewięć. Reni Jusis rzadko mówiła o życiu małżeńskim w mediach, ale w jednym z programów TVN zdradziła, co sądzi o różnicy wieku, jaka dzieli ją i ówczesnego męża. „Tomek jest ode mnie młodszy, ale nikt się nas tym nie zastanawia, jak przychodzi ten impuls. Ale np. sprzeczamy się bardzo muzycznie i wtedy lubię dyrygować, chociaż staram się jak najrzadziej. Poza tym ja jestem niedojrzała, a on nad wyraz dojrzały i spotykamy się gdzieś pośrodku”, opowiadała ulubienica publiczności w 2016 roku Kubie Wojewódzkiemu. Niestety mimo ponad 11 lat spędzonych wspólnie związek Tomka Makowieckiego i Reni Jusis nie przetrwał. Według mediów para rozstawała się stopniowo, aż w końcu przypieczętowano to rozwodem, do którego doszło w roku 2019. Koniec poprzedniej dekady był więc dla piosenkarki trudny, ale pocieszenie miał dać jej taniec. Niestety Reni Jusis i Michaił „Misha” Steciuk odpadli już w pierwszym odcinku Tańca z gwiazdami. „Nie wierzymy w to, co się wydarzyło. Nie zgadzamy się z tym. Uważamy, że jest to totalnie niesprawiedliwe”, zwierzała się mediom i fanom. CZYTAJ TAKŻE: Przypominamy największe miłości, skandale i konflikty Tańca z gwiazdami Najnowsze muzyczne wcielenie Reni Jusis - album po francusku Dziś Reni Jusis skupia się na kolejnych muzycznych projektach. Niedawno na rynku pojawiła się płyta z jej interpretacjami francuskich piosenek. Skąd pomysł na taki album? „Zamiłowanie do muzyki francuskiej i w ogóle: kultury francuskiej, towarzyszy mi od dzieciństwa, gdyż moja mama jest frankofilką. Do tego stopnia zaszczepiła miłość do kultury francuskiej we mnie i w mojej siostrze, że moja siostra wyjechała do Francji i jest tam od 15 lat. […] Tuż po maturze moja mama zabrała mnie do Paryża. W taką podróż autokarem”, mówiła niedawno Reni w podcaście DGPtalk: Po stronie kultury. „Teraz kiedy podczas pandemii miałam więcej czasu, wreszcie miałam chwilę, żeby powrócić do lekcji języka francuskiego. Po drugie, żeby wybrać moje ukochane francuskie piosenki i zinterpretować je na nowo”, dodała. Wokalistka miała już szansę zaprezentować nowy materiał publiczności. Jedną z okazji był występ podczas Top of the Top Sopot Festival. 29 marca 2022 roku Reni Jusis skończyła 48 lat. W dniu swoich urodzin artystka zagrała koncert w Gdańsku podczas gali plebiscytu Pomorskie Sztormy. W naszej galerii zobaczysz, jak zmieniała się wokalistka na przestrzeni lat. CZYTAJ TAKŻE: Utwory Jerzego Połomskiego do dziś nuci cała Polska. Jakie tajemnice skrywa życie artysty? 1/6 Copyright @Jerzy Michalski / RSW / Forum 1/6 Na początku muzycznej kariery Reni Jusis stawiała na fryzurę, którą wielu porównałoby do rogów 2/6 Copyright @PIOTR FOTEK/REPORTER 2/6 W 2004 roku wokalistka zaczęła pokazywać się w rozpuszczonych włosach 3/6 Copyright @ADAM NOCON/East News 3/6 W 2008 roku gwiazda wyszła za Tomasza Makowieckiego. Para przeżyła wspólnie 11 lat 4/6 Copyright @BLAWICKI PIOTR 4/6 Rok 2012 - kolejny wizerunkowy eksperyment Reni Jusis 5/6 Copyright @ADAM JANKOWSKI/REPORTER 5/6 W programie "Taniec z gwiazdami" piosenkarka zaprezentowała się w blondzie. Niestety, po pierwszym odcinku musiała pożegnać się z tanecznym show. W związku z taką decyzją widzów nie kryła rozczarowania 6/6 Copyright @Karol Makurat/REPORTER 6/6 Aktualnie 48-latka promuje płytę „Je Suis Reni”. Życzymy jej spełnienia marzeń i samych sukcesów @